czwartek, 20 października 2016

Od Steela CD Niano do Sai

Ten typ nie chciał się ode mnie odczepić. Z tego co mówił Hokage, już wydobył wszystko z mojej pamięci, więc nie rozumiałem o co mu nadal chodzi. Jednak jego słowa uświadomiły mi, kim tak naprawdę jest Jinchuriki z Konohy. Niano stał w osłupieniu, nie wiedząc co się dzieje, prawdopodobnie nawet nie podejrzewając co się działo podczas naszej pierwszej sesji treningowej. Nie miałem jak się poruszyć, a poziom agresji we mnie nakumulowanej rósł. W pewnym momencie ilość frustracji sięgnął poziomu w którym otworzyłem Pierwszą Wewnętrzną Bramę.
- Brama Wejścia! Otwarta! - Hibiki wydawał się zaskoczony moją znajomością tajnej techniki, przez co odskoczył, i niechcący anulował jutsu unieruchomienia.
Nie myślałem wtedy co się dzieje, i nastawiłem się na atak.
- Czego! Ty! Ode mnie! Chcesz!? - wykrzykiwałem w jego stronę po słowie przy każdym ciosie. Odskoczyłem od ziemi po wykopaniu go w powietrze, oślepiony agresją, kopałem go coraz to wyżej w górę, do poziomu w którym poczułem ostry przypływ energii.
- Brama Spoczynku! Otwarta! - po raz pierwszy w życiu udało mi się otworzyć drugą bramę, co wywołało u mnie wystarczająco duże zaskoczenie. Kiedy się opamiętałem, zdałem sobię sprawę z faktu, że znajdowałem się około 200 metrów nad ziemią, z Hibikim metr nade mną, więc musiałem szybko wymyśleć bezpieczną drogę na dół. Upadek z takiej wysokości jest fatalny, nawet ze Stalowym Ciałem odniósłbym poważne obrażenia.
- Tańczący Cień Liścia! Huragan Konohy! Wykrzyknąłem nazwę sławnych technik mojego klanu, po czym natychmiastowo się przemieściłem tuż pod Hibikiego, na odległość zaledwie kilku centymetrów, po czym z zamachu przedostałem się nad niego, i kopnąłem go z pełną siłą w dół.
Kiedy byliśmy już zaledwie 20 metrów na ziemią, przywołałem szybko swoje 7 klonów. Przy odpowiedniej kombinacji wyskoków, udało mi się przeskoczyć z ciała Hibikiego na swoje klony, które nawzajem przerzucały siebie nawzajem w sposób, który pozwolił mi na bezpieczne lądowanie. Hibiki był moment przed uderzeniem w glebę, kiedy znikąd obok mnie pojawiła się Ryuko Sensei, która użyła szybko jutsu by zatrzymać go w powietrzu i zamortyzować jego upadek:
-Styl Wody: Jutsu Wodnego Więzienia! - wykrzyknęła, po czym wodna kula uformowała się w powietrzu, natychmiastowo zatrzymując mężczyznę w powietrzu.
- Wujaszku Hibiki! Myślałam że staruszek ci kazał się odczepić od mojej drużyny! - wykrzyknęła zdenerwowanym tonem nauczycielka. Uwolniła go ze swojej techniki, a ku mojemu zdziwieniu, on był cały i zdrowy. Żadnych obrażeń od tylu wyprowadzonych ciosów. Ryuko sensei niechcący mi to jednak szybko wytumaczyła, kontynuując karcenie mężczyzny:
- Twoje Jutsu Absolutnej Obrony by nie wytrzymało tego upadku! Moi uczniowie to nie byle Genini, a my jesteśmy w trakcie treningu! - Hibiki zdawał się poddenerwowany, ale cicho wstał i oddalił się. Po chwili Ryuko Sensei upadła na kolana trzymając się kurczowo za ramię. Na jej twarzy pojawił się nieprzyjemny grymas, widać było że przechodzi przez nią ogromny ból. Po chwili jednak wstała, i z uśmiechem na twarzy powiedziała:
- Ups, chyba mi jeszcze nie przeszedł kac z wczoraj. - po czym się zaśmiała, i dodała:
- Na dzisiaj starczy treningu, idźcie odpocząć. - po czym odwróciła się. Kiedy jednak puściła miejsce w którym odczuwała ból, zobaczyłem tam czarny znak, w kształcie tomoe z Sharingana, otoczone czarną obwódką, wyglądającą na Pieczęć Blokującą Zło. Wtedy w głowie zacząłem powoli łączyć fakty, od momentu kiedy tajemniczy mężczyzna w szpitalu wykonał dziwne jutsu, poprzez Ryuko sensei będącą cudownie uzdrowioną, do jej pieczęci na ramieniu. Nie miałem jeszcze pewności, więc postanowiłem się tym na razie nie przejmować, pożegnałem się z Niano i poszedłem do domu trenować z ojcem. Nie wiedziałem jednak co się działo w międzyczasie u Sai, co było ważną przyczyną jej dzisiejszej nieobecności...
<Sai?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie